środa, 13 listopada 2013


Jakiś czas temu napisałam do Wielkiego Bloga. Wielki Blog wysłuchał. Przestał liczyć osoby odwiedzające moją stronę i komentarze. Skutek jest taki, że mój blog znika, znika, znika... jest na samym końcu wyświetlanej setki i za jakiś czas w ogóle z niej zniknie. I co? Uspokoiłam się i przestałam się bać. Cieszę się, że ktoś to czyta i komentuje. I nie widzę już w tym zagrożenia. I poniekąd, sama jestem tym zdziwiona, bo sądziłam, że w moim przypadku do tego nigdy nie dojdzie, ale fakt jest faktem (a fakt, jak wiadomo, wychodzi na światło dzienne), że nie piszę już dla siebie. Więc, skoro nikt znajomy przypadkowo tu się nie przyplącze, delikatnie zwiększę procent konkretów. Więc do rzeczy. Spotkałam się dziś z trzema koleżankami. W naszej zwyczajowej knajpie, wieczorową porą, piwko obowiązkowe. Dawno nie widziałam się z nimi wszystkimi naraz, chyba trochę tego kontaktu unikałam. Spędziłam z nimi kilka godzin i szczerze mówiąc, jestem trochę przerażona. Dlaczego? Koleżanka X . Znam ją najlepiej z nich wszystkich, bo od dziecka. X. nie do końca sobie ze sobą radzi. Depresje, stany lękowe, nerwice, samotność. Nieumiejętność doprowadzenia czegokolwiek do końca. Wieczna studentka, choć teraz chyba już nie, bo prawdopodbnie wyrzucili ją ze studiów, tylko X. jeszcze tego nie wie, bo boi się pójść na uczelnię. X. tak tylko podejrzewa. Bardzo inteligentna, błyskotliwa, dużo czyta, generalnie się interesuje. Skomplikowana, refleksyjna osobowość. Jeżeli jest zakochana, to tylko nieszczęśliwie. W nic nie wierzy i wszystkiego się boi. X. twierdzi, że życie jest beznadziejne. Koleżanka Y . Cała czarna. Czarne włosy, czarny tusz do rzęs, czarne ciuchy. Dużo mówi o śmierci. Też nie może skończyć studiów. Zakochana beznadziejnie w mężczyźnie, którego ostatnio widziała dwa lata temu. Również inteligentna. Dla osób, które jej nie znają, jest zjawiskowa. Wszyscy mówią, że jest dziwna. Y. twierdzi, że życie jest beznadziejne. Koleżanka Z . Najweselsza i najnormalniejsza z całej trójki. Ale dwa lata temu wpadła w depresję i rzuciła studia. Terapia grupowa, proszki, kapiel i chodzenie do łóżka tuż po dobranocce. Po roku wygrzebała się z tego i wróciła na studia. Bardzo inteligentna i bystra. Wychowana w cieniu starszej, atrakcyjnej, "lepszej" siostry. Zawsze sama, w nikim niezakochana. Z. twierdzi, że życie jest beznadziejne. Próbuję z nimi rozmawiać, ale nie chcą mnie słuchać. Kocham je wszystkie i chciałabym dla nich jak najlepiej, ale czasami po prostu opadają mi ręce. Powtarzają w kółko swoje, nakręcone jak katarynki. Staram się je zrozumieć. I rozumiem je i jednocześnie zrozumieć ich nie jestem w stanie. Od kilku lat tkwią w martwym punkcie, są toksyczne same dla siebie, nie chcą wziąć życia w swoje ręce. I mam wrażenie, że umartwiają się z pełną tego świadomością i premedytacją. Jak tak można? Żadna z nich nie jest chora, są mądre, zdolne, interesujące. Na własne życzenie pieprzą sobie życie i własnoręcznie rzucają kłody pod nogi. Nigdy nie twierdziłam, że życie jest beznadziejne. One patrzą z rezygnacją i powtarzają, oj, bo ty jesteś silna, bo ty potrafisz, bo tobie się zawsze wszystko udaje. W niczym nie jestem tak naprawdę od was lepsza, koleżanki drogie. A to, że skończyłam studia, znalazłam świetną pracę, coś się u mnie zawsze dzieje... Ja po prostu tego chcę i do tego dążę. I ciągle wierzę. Nigdy nie twierdziłam, że życie jest beznadziejne. I choćbym straciła pracę, choćby unieważnili mój dyplom, choćby rzucił mnie setny facet z rzędu, nigdy nie będę tak twierdziła. Bo życie jest piękne. I zawsze trzeba o tym pamiętać.
btw polecam impezy militarne, eventy, wyjazdy motywacyjne www.militarne-borne.pl mieszkania wynajem rzeszów kąt
Do usłyszenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz